wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 1


Ostatnie dni szkoły to była jakaś masakra. Za oknem piękna pogoda, a ja zamknięta w murach szkoły. Ale to już przeszłość! Matura już zdana, nawet lepiej niż sobie to wyobrażałam. Jedyne co mi zostało - odebrać świadectwo. – Nareszcie koniec szkoły! – myślałam, odbierając świadectwo. Gdy już wszystko zostało rozdane, nadszedł  mój ukochany czas - WAKACJE!!!Muszę się wyszaleć zanim, pójdę na studnia. 
O tak, to będą najlepsze wakacje w moim życiu.- mówiłam pod nosem. Razem z moją przyjaciółką mamy zamiar wyjechać do L.A. - Beata zaczekaj!- usłyszałam z tyłu. Od razu się odwróciłam i zauważyłam brązowowłosą dziewczynę. Miała na sobie króciutką białą sukienkę w czarne kwiaty. W ręku trzymała świadectwo. To była moja przyjaciółka Wiola. –Spakowałaś się już? – zapytała. No tak to przecież już jutro wyjeżdżamy, by przeżyć przygodę życia. - Pewnie, już wczoraj się spakowałam. – powiedziałam z dumą, jestem szybka inie zostawiłam tego na ostatnią chwilę. – Pewnie mam kazała ci ubrać te ciuchy?Znając ciebie w życiu byś ich nie ubrała. Ha ha. – zaśmiałam się widząc jej minę. Ta nic mi nie odpowiedziała. Ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Po drodze rozmawialiśmy o tym, jak spędzimy czas w Mieście Aniołów. Wchodząc do domu położyłam w salonie moje świadectwo i razem z Wiolą wbiegłyśmy po schodach do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, by chwile odpocząć od tych okropnych szpilek. Wiola wykorzystała tą okazje i chwycił mój laptop. Przez kilka minut nic nie mówiła, ale po chwili szczęśliwa przybiegła do mnie razem z moim sprzętem. - Nie uwierzysz co przed chwilą przeczytałam! – mówiła tak szybko, że ledwo ją rozumiałam. - Wiola spokojnie, mów powoli, bo cie nie rozumiem. - Carlos zerwał ze swoją dziewczyną - nie wiedziałam o kogo chodzi. Ale,patrząc na nią już powoli się domyślałam. Co ja mówię na pewno chodzi jej o ten zespół Big Time Rush, czy jak im tam. - Już wiem czemu się tak cieszysz. To nie jest ten, który tak bardzo ci się podoba? - mam ją, to jej słaby punkt. Od razu się zrobiła cała czerwona na twarzy.  – Jak się nie mylę, to ten Latynos, na tapecie w twoim telefonie?– spojrzałam na jej telefon, leżący na półce obok . Chciałam go złapać, ale jednak ta mnie uprzedziła. Próbowałam go jej zabrać lecz mi się nie udało.Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o różnych bzdetach. Nawet nie zauważyłyśmy jak późno już się zrobiło i moja przyjaciółka już musiał iść. Ja postanowiłam się zrelaksować i wzięłam kąpiel. Gdy tylko wyszłam z łazienki od razu zeszłam na dół przywitać się z mamą. Razem z nią i młodszym bratem Patrykiem zjadłam kolację. Chwile jeszcze z nią rozmawiałam i postanowiłam już się położyć. W końcu jutro wylatuję z Wiolą.  Nawet nie wiem kiedy za snęłam. O 9.00 obudził mnie mój budzik. Za 7 godzin mam samolot. Wzięłam ciuchy lezące na krześle i pobiegłam do łazienki umyć się i ubrać. Wszystko już było wcześniej przygotowane. Maja mama razem z rodzicami Wioli wynajęli nam mały domek na cały miesiąc. Wzięłam moje bagaże i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie z bratem. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. To była Wiola, na ziemi leżała jedna duża, czarna torba, obok tego samego koloru walizka, a torebkę trzymała w ręku.Pomogłam jej wziąć te torby i weszłyśmy do domu. Usiadła w salonie na jasnej kanapie. 
- Gotowa na najlepsze lato w życiu? – spojrzała na mnie, po czym nalała sobie soku. 
- Pewnie, czas na przygodę!- pełna entuzjazmu wyraziłam swoją opinie.Siedziałyśmy razem z Patrykiem oglądając telewizję w salonie. O 14 moja mama wróciła z pracy. Zamówiliśmy pizze, a gdy ją zjedliśmy dochodziła godzina 15,więc postawiliśmy się zbierać. Patryk zaniósł nasze bagaże do samochodu i po chwile byliśmy w drodze na lotnisko. Droga minęła nam bardzo szybko. Ciągłe wygłupy mojego brata nie znały umiaru. Wysiadając z samochodu, pożegnałam się z mamą, a Patryka uderzyłam w ramię. Po tym gdy moja rodzina wsiadła powrotem do samochodu, my chwilę stałyśmy i machałyśmy na pożegnanie. Gdy zielony samochód niknął nam z pola widzenia, zaczęłyśmy iść w kierunku naszego okienka. Przez dłużą chwilę szłyśmy w ciszy. Bo Wola musiała przesłuchać nowej piosenki swojego ukochanego zespołu. Szkoda, że nie zapomniał tej mp4. Tak przynajmniej miała bym z kim porozmawiać. Gdy dochodziłyśmy do naszego punktu kontroli Wiola zdjęła słuchawki i schowała je razem z odtwarzaczem do kieszeni spodni. –pasażerowie lotu Warszawa – Los Angeles proszeni są o niezwłoczne stawienie się do punktu nr 5.- gdy tylko to usłyszałyśmy od razu ruszyłyśmy szybszym krokiem.
- Gotowa na najlepsze lato w życiu? – spojrzała na mnie, po czym nalała sobie soku. - Pewnie, czas na przygodę!- pełna entuzjazmu wyraziłam swoją opinie.Siedziałyśmy razem z Patrykiem oglądając telewizję w salonie. O 14 moja mama wróciła z pracy. Zamówiliśmy pizze, a gdy ją zjedliśmy dochodziła godzina 15,więc postawiliśmy się zbierać. Patryk zaniósł nasze bagaże do samochodu i po chwile byliśmy w drodze na lotnisko. Droga minęła nam bardzo szybko. Ciągłe wygłupy mojego brata nie znały umiaru. Wysiadając z samochodu, pożegnałam się z mamą, a Patryka uderzyłam w ramię. Po tym gdy moja rodzina wsiadła powrotem do samochodu, my chwilę stałyśmy i machałyśmy na pożegnanie. Gdy zielony samochód niknął nam z pola widzenia, zaczęłyśmy iść w kierunku naszego okienka. Przez dłużą chwilę szłyśmy w ciszy. Bo Wola musiała przesłuchać nowej piosenki swojego ukochanego zespołu. Szkoda, że nie zapomniał tej mp4. Tak przynajmniej miała bym z kim porozmawiać. Gdy dochodziłyśmy do naszego punktu kontroli Wiola zdjęła słuchawki i schowała je razem z odtwarzaczem do kieszeni spodni. –pasażerowie lotu Warszawa – Los Angeles proszeni są o niezwłoczne stawienie się do punktu nr 5.- gdy tylko to usłyszałyśmy od razu ruszyłyśmy szybszym krokiem.


W samolocie Wiola siedziała za mną, bo obie chciałyśmy siedzieć przy oknie. Ta przynajmniej nie była samotna. Koło niej siedziało dwóch przystojnych chłopaków. Ta to ma zawsze szczęście. Za to miejsce obok mnie było puste. Ja i moje szczęście. Co będę się użalać nad sobą. Jak pech to pech i niema co tu dyskutować o nim. Wyjęłam kartkę i ołówek. Postanowiłam coś napisać  ale jakoś wena nie chciała nadejść. Postanowiłam coś narysować. Ale i to mi nie wychodziło. Schowałam z powrotem do torebki moje rzeczy, oparłam głowę wygonie o oparcie i zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz